„Ashes to ashes”, Øleg&Kaśka, Galeria Skala, Poznań, 2020

Øleg&Kaśka, poznański duet, którego twórcy sami siebie nazywają indywidualnym i
pojedynczym superorganizmem, powstał latem 2018 roku, w czasie, gdy Greta Thunberg
zorganizowała swój pierwszy protest pod szwedzkim parlamentem, a katastrofa ekologiczna
była w głównym nurcie ignorancko określana zaledwie „kryzysem”. Wystawa Ashes to ashes
to nic innego jak błagalny krzyk artystów-milenialsów z wolna zabijanych przez
teraźniejszość. Walące się kolumnady antycznych budowli, skwar Ziemi, zapach palonego
plastiku – wyobraźnia apokaliptyczna angażuje wszystkie zmysły, w całości zagarniając nasze
myślenie.

Ashes to ashes to zbiór kolorowych obrazków, niepokojących animacji i osobliwych obiektów
połączonych poczuciem niepokoju. Artyści swoje obawy przekuli w wyobrażenie sobie
ucieczki przed tym, co za chwilę. A za chwilę wojna, kolejne społeczne protesty i bunty;
przez ocieplenie klimatu woda sięgnie ludzkich gardeł. Ale co istotne, Øleg&Kaśka nie bawią
się w artystowski aktywizm. Nie tworzą kolejnej wystawy o quasi-zaangażowanym rysie; nie
umoralniają odbiorców, nie nawołują do zmiany zachowań i konwersji poglądów. Bo też
nadziei nie pokładają w globalnej (czy też lepiej: planetarnej) zmianie, ale w tym, co poza
niszczejącą planetą. Według nich Ziemia to w tej chwili już jedynie cmentarz idei i
cywilizacyjnych, kulturowych dokonań. Symbolem zniszczenia ludzkich wartości jest
instalacja The Temple (2019), na której szczycie podpalony został grecki Partenon. Wraz z
Ateną, boginią mądrości i sprawiedliwej wojny, której poświęcona jest antyczna świątynia,
spopielona została ludzka inteligencja oraz dotychczasowe konflikty zbrojne. Teraz nie liczy
się już nic poza żarzącym się słońcem (obraz Solar Cult, 2019).

Oglądając wystawę, doświadczamy rozpadu planety, choć pokazany krajobraz nie jest do
końca brutalną, przedapokaliptyczną wizją świata. Øleg&Kaśka tworzą więc zabawną,
kreskówkową postać oszołomionego chłopca, którego wybałuszone oczy spoglądają w nocne
niebo (obiekt Astral Prayer, 2019). Elementy astralne to dla nich symbol ślepej wiary. Jak
mówią artyści: „Będąc marzycielami, nadziei szukamy w gwiazdach”. Trochę to złudne, i
niepokojąco przypominające bierność głównych bohaterów filmu Marzyciele (reż. Bernardo
Bertolucci, 2003), których izolacja (poprzez skomplikowane, oparte na seksie relacje) od
francuskich strajków majowych 1968 roku finalnie i tak kończy się starciem z
protestacyjnymi realiami. W przypadku Ashes to Ashes artyści uciekają w kosmologię. Gdy
pobliska Noteć wysycha, odpowiedzi szukają w opowieściach, marzeniach, przysłowiowych
gwiazdach. Są jak naiwny Mały Książę po LSD (obraz The Insane Dreamer, 2019). Podobnie
jak bohater Saint-Exupéry’ego, rozwiązania własnego problemu szukają/odnajdują na innych
planetach. Øleg&Kaśka uciekają więc – przede wszystkim przed dziejącym się już
kataklizmem (przejawami katastrofy ekologicznej, którą jest przecież także dziesiątkująca
gatunek ludzki pandemia koronawirusa). Przesłanie duetu jest istotne: aktualnie dziejące się
małe apokalipsy są zbyt duże dla sztuki wizualnej.

Stanisław Lem pisał: „Nie wiemy, co począć z innymi światami. Wystarczy ten jeden, a już
się nim dławimy”. I być może o tym rodzaju gaggingu (częściej niż BDSM-owym)
powinniśmy rozmawiać.

Daria Grabowska

fot. Tomasz Koszewnik